Beta: Zjadacz Snów
1
września 1997r.
W
niedzielny poranek wstaję zdecydowanie za późno. W pośpiechu biorę prysznic i
ubieram się. Stojąc przed lustrem, widzę, jak bardzo schudłam w ostatnim czasie
– szkolna szata na mnie wisi. Po przyjeździe do Hogwartu koniecznie muszę
magicznie zmniejszyć moje ubrania.
O dziesiątej trzydzieści nadal jestem na
górze i męczę się z kufrem, który jest dla mnie za ciężki. Zazwyczaj ktoś
znosił go za mnie przy pomocy magii. Z trudem przepycham go za drzwi, a potem
do schodów, gdzie ze złością stwierdzam, że nie ma innego wyjścia, jak zepchnąć
go w dół. Mocnym kopniakiem sprawiam, że kufer zsuwa się po stopniach i głośno
ląduje na parterze. Zbiegam zaraz za nim, mijam go i wpadam do kuchni. Skrzat
domowy, którego imienia nie znam, przygotował nam jedzenie na podróż. Chowam je
do torebki.
Na stole leży Prorok Codzienny. Z
pierwszej strony patrzy na mnie mężczyzna z czarnymi, przetłuszczonymi włosami
i nieco za dużym nosem.
SEVERUS
SNAPE NOWYM DYREKTOREM HOGWARTU
Severus Snape, długoletni profesor eliksirów w Szkole
Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, został dzisiaj mianowany jej dyrektorem.
Jest to najważniejsza z kilku zmian personalnych dokonanych w tej starożytnej
szkole. Po rezygnacji dotychczasowej nauczycielki mugoloznastwa stanowisko to
obejmie Alecto Carrow, a jej brat, Amycus, zostanie profesorem obrony przed
czarną magią...
Głośny jęk wydobywa się z mojego gardła.
To nie może być prawda. Snape w gabinecie Dumbledore'a. Ten, który go zabił.
– Widzę, że przeczytałaś już dobre
nowiny. – Zza pleców dobiega mnie głos Malfoya.
Prycham. Jestem zbyt wściekła, by dać się
sprowokować.
Malfoy kładzie na stole coś, co trzymał w
ręce. To mój zmniejszony kufer. Rzucam mu zdziwione spojrzenie.
– Nie mam zamiaru teleportować zbędnego
balastu. Wystarczy, że muszę zabrać ciebie.
Jestem mu wdzięczna, nawet jeśli zrobił
to tylko dla siebie. Zabieram kufer i chowam go tam, gdzie różdżkę.
Kiedy znowu podnoszę wzrok na Ślizgona,
ten wyciąga rękę w moim kierunku. No tak, teleportacja. Łapię go pod ramię,
starając się trzymać jak najdalej. Dziwnie się czuję, dotykając go. Czując
ciepło jego ciała.
Teleportujemy
się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Lądujemy w pustym zaułku. Jak
najszybciej puszczam Malfoya i nie patrząc na niego, ruszam przed siebie.
Pierwsze, co rzuca mi się w oczy, to to,
że w tym roku peron nie jest tak bardzo zatłoczony, jak zawsze. Po upadku Ministerstwa
członkowie Zakonu Feniksa mówili, że tak będzie. Uczniowie mugolskiego pochodzenia,
i nie tylko, zaczęli się ukrywać. Jednak nie sądziłam, że to wszystko dzieje
się na tak wielką skalę.
Jestem przy słupku numer pięć. Widzę
Natalie i Colina. Zaczynam biec, po drodze omal nie wpadając na grupę
przestraszonych pierwszaków. Jedno z nich woła coś za mną, ale nie zwracam
uwagi.
– Ginny! – krzyczy Natalie, kiedy wpadam
w jej objęcia. – Na Merlina, jak ja za tobą tęskniłam!
Śmieję się.
– Ja za wami też – mówię, wyplątując się
z jej mocnego uścisku. Natalie wygląda inaczej. Jej normalnie oliwkowa cera
jest jeszcze ciemniejsza przez wakacyjną opaleniznę, a długie, proste,
wcześniej jasnobrązowe włosy są teraz czarne. – Podoba mi się twój nowy kolor.
– Jak zawsze spóźniona! – woła Colin.
Uśmiecha się szeroko. Wesołe ogniki tańczą w jego błękitnych oczach. – Chodź no
tu. – Przytula mnie, a ja rozkoszuję się tą chwilą. Tak bardzo mi tego
brakowało.
Moment z przyjaciółmi sprawia, że od razu
czuję się lepiej, jednak stojąc z nimi, mam wrażenie, że moja obrączka waży
tonę. Ciąży mi, przypominając o moim sekrecie. O moim przekleństwie.
– Widzieliście już Proroka? – pytam, w
momencie gdy lokomotywa ekspresu Londyn–Hogwart piszczy, dając znak, że zaraz
odjedzie. Szybkim krokiem ruszamy w kierunku wejścia do wagonu.
– Tak – odpowiada Colin, wyraźnie
niezadowolony. – Nie mogę uwierzyć, że zrobili z tego Nietoperza dyrektora.
– Ja też – przytakuje mu Natalie. –
Ginny, miałaś jakieś wieści od Harry'ego? – zniża głos do szeptu, by nikt jej
nie usłyszał.
Przecząco kręcę głową.
Kiedy wchodzimy do wagonu, rozdzielamy
się. Colin i ja, kierujemy się do pierwszego przedziału zarezerwowanego dla
prefektów z szóstego rocznika oraz prefektów naczelnych.
– Do zobaczenia w szkole! – woła Natalie,
machając nam na pożegnanie, i znika w tłumie.
Nasz przedział jest pusty – zgodnie z
zasadami nasi koledzy pilnują, by każdy znalazł się na swoim miejscu przed
odjazdem. My też zostawiamy swoje rzeczy i sprawdzamy grafik. Weasley i
Creevey – tyły. Wychodzimy
na patrol.
Korytarz jest zatłoczony. Mimo iż pociąg
właśnie ruszył, rozemocjonowane pierwszaki biegają od drzwi do drzwi i piszczą
z zachwytu.
– Hej! – wołam do trzech chłopaków z
wyciągniętymi różdżkami. – Schowajcie je albo je skonfiskuję! – Jedenastolatki
patrzą na mnie z przerażeniem, po czym szybko chowają patyki do kieszeń swoich
szat.
– Ktoś tu wstał lewą nogą – mówi Colin,
po czym zwraca się do tych samych pierwszorocznych co ja wcześniej. – Do
przedziału!
– Nie marudź. Po prostu nie chcę, żeby
stała im się krzywda – odpowiadam i zakładam ręce na piersi. Dalej idziemy w
ciszy.
Na szczęście w ostatnich wagonach nie ma
zbyt wielkiego nieporządku, dlatego zabieram tylko dwie różdżki, o dziwo,
starszym rocznikom. Przez następną godzinę chodzimy od przedziału do przedziału
i witamy się ze znajomymi albo odpowiadamy na pytania.
Punkt dwunasta trzydzieści przychodzi
nasi zmiennicy – Prefekci z piątej klasy, którzy właśnie skończyli spotkanie z
Prefektami Naczelnymi – a my wracamy do naszego przedziału.
W środku toczy się żywa dyskusja.
– Podobno w tym roku naczelnymi są dwaj
Ślizgoni – mówi niemalże szeptem Amanda Harper z Ravenclawu. Zarzuca przy tym
swoje długie do pasa, blond włosy na plecy.
Wymieniamy z Colinem zaskoczone
spojrzenia, siadając na ostatnich wolnych miejscach przy drzwiach. Z tego, co
wiem, od dawna nie było tak, że obydwoje prefekci naczelni byli z tego samego
domu albo tej samej płci.
Wszyscy zaczynają szeptać między sobą.
– Myślisz, że to prawda? – pyta mnie
Colin, a ja wzruszam ramionami.
– Możliwe. W końcu Snape od zawsze ich faworyzował.
Creevey przeczesuje ręką włosy, a ja
dostrzegam, że jego grzywka jest o dobry centymetr za długa i wchodzi mu do
oczu. Znowu. Przez cały poprzedni rok Natalie i ja podcinałyśmy mu ją na
zmianę. Uśmiecham się na te wspomnienia. Ciekawe, kto będzie tego pilnował po Hogwarcie.
– Ja słyszałem, że jednym z nich jest
Teodor Nott – dopowiada Puchon Andrew
Reed.
– A ja, że drugi z nich to Draco Malfoy.
– Wszystkie rozmowy ustają. W tym całym zamieszaniu nikt z nas nie usłyszał
przesuwania się drzwi i wchodzącego przez nie Malfoya. – Teodor do nas nie
dołączy, prowadził wcześniejsze spotkanie, a teraz jest na patrolu.
Zszokowana patrzę na niego, nie wiedząc,
co myśleć. On naczelnym? Wiedziałam, że w zeszłym roku był prefektem
Slytherinu, ale nie spodziewałam się, że awansuje.
Malfoy podchodzi do okna i staje pod nim.
W ręku trzyma plik pergaminów, które chwilę później podaje Amandzie.
– To są wasze dyżury na najbliższy
miesiąc, podajcie je dalej.
Gdybym go nie znała, mogłabym pomyśleć,
że on naprawdę jest tak dobrze wychowany. Ale po tylu latach – powiedzmy –
znajomości, ostatnich trzech dobach oraz niecałych dwóch dniach małżeństwa
wiem, że Malfoy jest dyplomatą. I to bardzo dobrym.
Kiedy stoi tak oparty o szybę, bez
wrogości w oczach, z półuśmiechem na ustach, wygląda niemal niewinnie. Jakby
nie było w nim żadnego jadu, jakby sądził, że jest nam równy, a nie ponad nas,
co od zawsze wszystkim pokazywał.
Gdybym go nie znała, mogłabym się na to
nabrać. Na tę postawę dobrego człowieka. Ale nie ma w nim nic dobrego i muszę o tym pamiętać.
– W tym roku zasady patrolów się zmienią.
Wasi partnerzy będą się zmieniali, zazwyczaj na każdy miesiąc przypadnie wam
dwóch partnerów; jeden z waszego rocznika, drugi wybrany losowo.
Colin podaje mi pergamin przeznaczony dla
mnie. Są na nim dwa nazwiska – Creevey i
Malfoy.
Przynajmniej
na dyżurach odbębnię czas, który powinnam z nim spędzać, żeby nie chorować,
myślę i wzdycham, niezbyt zadowolona z tego „losowo” wybranego partnera. Widząc
to, Colin szturcha mnie ramieniem, bym pokazała mu, na kogo trafiłam. Kiedy to robię,
patrzy na mnie współczująco.
– Patrole będą rzadsze, ale dostaniecie
inne obowiązki, na przykład pomoc pani Pomfrey w przygotowywaniu eliksirów.
Wymieniamy z Colinem spojrzenia.
Ale zanim ktokolwiek zdąży o coś spytać,
Malfoy kończy spotkanie słowami:
– Weasley, na korytarz, mamy dyżur. Za
pół godziny Harper i Williams. – Macha różdżką. – To patrole na resztę dnia.
Zaskoczona, powoli wstaję i wypowiadając
bezgłośne „ja to mam szczęście” w kierunku Colina, wychodzę za Ślizgonem.
– Wiesz, to chyba było najkrótsze
spotkanie Prefektów w całej historii Hogwartu – mówię, kiedy drzwi z przedziału
zamykają się za nami.
Odchodzimy kawałek dalej i przystajemy.
– Za dwa dni koło gobelinu Barnabasza
Bzika o północy. – Korytarz jest pusty, ale Malfoy i tak przysuwa się do mnie i
wypowiada to cicho do mojego ucha. Czuję jego ciepły oddech na policzku. – Nie
spóźnij się. – Odsuwa się szybko, chcąc odejść.
– Stój! – wołam i łapię go za rękaw
szaty. – Dlaczego te wszystkie zmiany?
Ale on nie odpowiada. Wyrywa rękę i
odwraca się, zostawiając mnie w tyle.
Odpowiedź przychodzi parę godzin później.
I wcale mi się nie podoba.
~*~
Na peronie
nie było Hagrida. Nie było nikogo. Po raz pierwszy szliśmy sami do Hogwartu, a
pierwszaki nie płynęły łódkami, ale to nie koniec niespodzianek. Kiedy
wychodzimy z powozów, brama Hogwartu jest zamknięta. To budzi we mnie niepokój.
– Gin? –
Zdziwienie brzęczy w głosie Colina.
– Wyciągnij
różdżkę – mówię, sama sięgając po moją.
Rozglądam
się. W nasze ślady idzie reszta Prefektów i starszych uczniów, którzy już
wysiedli.
Ludzie
zaczynają szeptać.
Szukam w
tłumie Malfoya i Notta, mając nadzieję, że oni coś wiedzą. Gdy ich dostrzegam i
już chce do nich podbiec, rozlegają się głośne trzaski. Przynajmniej dziesięć
postaci w długich do ziemi, czarnych szatach i białych maskach przypominających
czaszki pojawia się przed bramą.
Śmierciożercy.
Wrzaski
przerażenia dobiegają moich uszu. Ktoś z tłumu krzyczy „mordercy!” i rzuca
zaklęcie w stronę śmierciożerców, które jeden z nich sprawnie odbija. Nim zdążą
odpowiedzieć, brama otwiera się i wychodzi zza niej profesor McGonagall.
– Proszę o
spokój! – woła, stając kilka kroków przed śmierciożercami.
Odkąd ją ostatnio widziałam, zmieniła się. Wygląda na
starszą, przybyło jej kilka zmarszczek, atwarz ma zmartwioną i smutną.
– Za mną –
mówi i odwraca się bez wyjaśnień.
– Przejęli
Hogwart tak jak Ministerstwo – Colin cicho szepcze do mnie, po czym splata
swoje palce z moimi. Ściskam jego dłoń, chcąc dodać i sobie, i jemu odwagi.
Odwzajemnia ten gest.
Myśląc o
tym, jak bardzo okropny będzie ten rok, mijam bramę Hogwartu.
Wielka Sala
się zmieniła. Zniknęło zaczarowane niebo. Zamiast rozgwieżdżonego, nocnego
sklepienia nad głową mam brzydki, szary sufit. Poza tym wszystko jest takie,
jakie było. Może oprócz śmierciożerców, którzy przyszli tutaj razem z nami.
Stoją teraz w różnych miejscach sali, pilnując nas.
Razem z
Colinem odszukujemy Natalie przy stole i siadamy obok niej. Chwilę potem kątem
oka widzę, że dołącza do nas Neville.
– Powariowali. – Słysząc Neville’a,
podskakuję na ławce. Barwa jego głosu się zmieniła. Nie brzmi już jak
nastolatek, ale jak mężczyzna. Pewnie i bez jąkania. Ten nowy głos jest głęboki
i męski. Również jego wygląd jest inny. Urósł, wyprostował się – wygląda na
pewnego siebie. Chude jak patyki ręce nabrały mięśni, nawet dorobił się zarostu
na twarzy.
– Neville! –
Przytulam go. – Ale się zmieniłeś. – Chłopak uśmiecha się nieśmiało i
odpowiada:
– Na każdego
przyjdzie pora.
W Wielkiej
Sali jest ciszej niż zwykle na rozpoczęciu roku.
Rozglądam się. Przy stole Gryffindoru
brakuje jednej czwartej osób, to samo u Ravenclawu i Hufflepuffu. Jedynie u
Ślizgonów wszystkie miejsca są zajęte.
Przy stole
nauczycielskim również zaszły zmiany. Nie ma profesor Charity Burbage, ale o
zmianie nauczyciela mugoloznawstwa czytałam już wcześniej. Pojawili się za to
dwaj nowi – zapewne rodzeństwo Carrowów, o których wspominali w dzisiejszym
Proroku.
– Zobaczcie, jak dumnie siedzi na
jego miejscu – cedzi przez zaciśnięte zęby Neville, zaciskając dłonie w pięści.
– Dobrze, że
Harry tego nie widzi – przytakuje Colin, patrząc w stronę mównicy dyrektora, do
której właśnie podchodzi Snape.
Wszystkie
rozmowy ustają.
– W tym roku
zajdzie wiele zmian. – Jego czarne oczy rozglądają się po Sali. – Po pierwsze,
wszystkie tajemne przejścia zostały zamknięte i teraz są pilnowane od zewnątrz
przez Dementorów. Po drugie, po tym, jak profesor Burbage złożyła wymówienie w
moje ręce, zatrudniłem profesor Alecto Carrow, by zajęła jej miejsce, oraz
Amycusa Carrowa, który przejmie moje obowiązki nauczyciela Obrony Przed Czarną
Magią.
Rodzeństwo
podnosi się i unosi swoje kielichy do góry. Slytherin klaszcze i gwiżdże.
– To
śmierciożercy – warczy Neville jadowitym głosem.
Snape
odchrząkuje.
– Po godzinie osiemnastej zakazuje się
opuszczania zamku. – Przez salę przebiega pomruk niezadowolenia. – A także
obowiązuje bezwzględny zakaz wychodzenia do Hogsmeade więcej niż raz w
semestrze.
–
Dumbledore w grobie się przewraca! – unosi się Neville.
Wzdycham. Wszystko się we mnie gotuje.
– Wiem.
Śmierciożerca przewraca kartkę, z której
czyta.
– W najbliższych dniach rozpoczną się
przesłuchania w sprawie uczniów, którzy nie przyjechali do szkoły. Jutro w
waszych pokojach wspólnych opiekunowie domów rozwieszą listy z datami.
Z tymi słowami Snape odchodzi od mównicy.
–
Sukinsyn! – Neville i Colin wypowiadają to jednocześnie, przy czym Longbottom
wali pięścią w stół. Mówią to głośno,
ale przez szum, który rozległ się na Sali, ich przekleństwa pozostają
niezauważone.
Otwieram usta, zaskoczona. Po Colinie
spodziewałabym się takiego słownictwa, ale Neville?
Chłopcy i Natalie pogrążają się w
dyskusji, komentując to wszystko. Pierwszaki są przydzielane po kolei do swoich
domów. Jednak ja się wyłączam. Rozglądam się po Wielkiej Sali. Widzę
śmierciożerców w swoich maskach i szatach, rozstawionych wzdłuż i wszerz
pomieszczenia. Widzę nowych nauczycieli-morderców przy stole nauczycielskim.
Widzę szary sufit.
I już tego pierwszego dnia zdaję sobie
sprawę z tego, że nie jestem już uczennicą, bo Hogwart to nie szkoła.
Hogwart to więzienie.
A ja jestem jego więźniem.
_________________
Zapraszam Was na dwa nowe blogi:
Dzisiaj i jutro postaram się nadrobić wszystkie blogi. Zwłaszcza u Ciebie, Clementio *shame on me* ;c
UWAGA! jest możliwość informowania przeze mnie o nowych rozdziałach na fejsie, twitterze lub GG. Jak coś, proszę o kontakt. :)
UWAGA! jest możliwość informowania przeze mnie o nowych rozdziałach na fejsie, twitterze lub GG. Jak coś, proszę o kontakt. :)
W KOŃCU HOGWART! Czekałam już od prologu na ich przybycie do szkoły :D
OdpowiedzUsuńCo o rozdziale?
Dobrze zaczynasz nakreślać nową rzeczywistość w Hogwarcie, co się zmieniło i co się ma jeszcze zmienić, nie przesadziłaś w żadną stronę. Moja sympatia do Ginny ciągle się zwiększa, a zaczęłam również lubić Collina - powiem ci, że serio dobrze tworzysz postacie, łatwo je lubić.
A! Boże, bym zapomniała. Dziękuje za odsyłacz do mojego bloga! :*
Weny, weny i żebyśmy dzisiaj znalazły wolny czas :D
Świetny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńWarto było czekać! Genialny rozdział z idealnym nakreśleniem realii szkoły przejętej przez Śmierciożerców. Czytając to, wczuwa się w sytuację Ginny, biednej, nic nieznaczącej, zwykłej uczennicy, która skrywa pewien sekret... Bardzo sekretny sekret, tak mały że mieści się na palcu. I w sercu. I w całej niej..
OdpowiedzUsuńNo to czas na mnie, czekałam na ten rozdział, aby skomentować.
OdpowiedzUsuńNareszcie zaczyna się dziać! I choć wiem, co będzie w następnym rozdziale *hehehe, zła ja*, to i tak nie mogę się doczekać. Dobrze kreujesz postacie, świat przedstawiony też jest okej, chociaż ja lubię opisy (może nie takie jak u Sienkiewicza, ale jednak), których trochę mi tu brakuje. Dialogi Ginny i Malfoya strasznie przypadły mi do gustu. Cieszę się, że nie jest to kolejne romasidło, w którym bohaterowie padają sobie w ramiona tak o, mimo że nienawidzili się przez ostatnie kilka lat.
Mam nadzieję, że się nie wypalisz i że będziesz się rozwijać w pisarstwie. Jest dobrze, ale zawsze można lepiej :)
Już boję się Hogwartu w tym wydaniu i zachowania Draco :o
OdpowiedzUsuńNo dobra, jestem, przybywam, pojawiam się! :D Ale do rzeczy, do rzeczy. Więc tak, ekhem:
OdpowiedzUsuńNareszcie mogę przeczytać coś więcej niż prolog! (*i tu skok do sufitu i pisk radości* ~ nie no, żartuje, jeszcze się połame :') i jestem zachwycona! Kocham Hogwart w czasie wojny (dziwne, kurcze) i zawsze chciałam żeby Rowling opisała to w osobnej książce, a tu masz, taka wredna i pisać nie chce. Ale mam ciebie! I czekam tylko żeby zobaczyć jak to opiszesz i czy moje wyobrażenia będę podobne ^^ ja to widzę krew, krew, torutury i Neville z siekierą lecący na Carrowow, albo i nie, jak kto woli :>
W każdym razie, weny, weny żebyś pisała dalej i nie przerwała, zakończyła to tak jak pragniesz, bowiem jak nie, to cię znajdę :-o
Pozdrawiam!:**
Witam!
OdpowiedzUsuńChociaż muszę przyznać, że nienawidzę, gdy ktoś robi pary typu Ginny/Draco lub Hermiona/Draco to Twój blog wyjątkowo mi się podoba. Jest w nim... Takie coś co zachęca do czytania. Po pierwsze. Nie ma pokazane TYPOWEGO Draco jaki pojawia się w innych blogach (czytaj:): ,,Wesley nieźle wyrobiła się w te wakacje. Nabrała kształtów, wyładniała, ubiera się bardziej kobieco. W zasadzie to może się za nią wezmę." Lub ,,To plugawa zdrajczyni krwi." kilka miesięcy później ,,Ja ją kocham!" rok później ,,Wyjdziesz za mnie?".
Albo z perspektywy Ginny:
,,Malfoy to arogancki i nadęty dupek!", ,,Jak mogłabym pokochać kogoś kto obraża moją rodzinę?!", ,,W zasadzie on jest całkiem ładny", ,,Ojejciu! Ja się chyba zakochałam!",
,,- On jest idealny!
- Ale on obrażał Ciebie i Twoją rodzinę przez tyle lat... Harry jest bardziej odpowiedni dla Ciebie.
- Każdy popełniał błędy! Ja go kocham!", ,,Nie mogę bez niego żyć jest jak mój własny narkotyk!".
Czy to jest normalne?! Na szczęście u Ciebie jak na razie jest wszystko logicznie. Oboje się nie tolerują, lecz będą spędzać ze sobą trochę czasu (wbrew własnej woli oczywiście) i zaczną się poznawać, może lubić i wtedy... BUM! Będzie Drinny chociaż nie takie typowe jak większość. Ukazujesz takie uczucia jak ból, bezradność, złość i wiele negatywnych uczuć. To dobrze. Dzięki takim opowiadaniem żadne opowiadanie nie jest denne i lepiej się czyta.
Szczerze mówiąc to los Molly Weasley był mi zawsze obojętny, ale jak można być taką... Hmm... Jakby to delikatniej ująć... S*ką bez serca, żeby oddać swoje dziecko ludziom, którzy wyzywają Twoją rodzinę i najchętniej, by cię zjedli?!
Dobra te ostatnie słowo też nie ma sensu.
Sam pomysł na klątwę Obłąkanej Gwendolyn (tak to się pisze?) był bardzo oryginalny, a ja cenię pomysłowość. Szczególnie przypadło mi do gustu porównanie jej do Śnieżki. Samo życie Gwen było dosyć tragiczne. Świetnie oddajesz uczucia bohaterów to trzeba Ci przyznać.
Nie popełniasz błędów ortograficznych i chwała Ci za to! U nie których te błędy tak widać, że są wręcz oczo*ebne.
Wybacz za te wulgaryzmy, lecz Twoja historia ujawnia we mnie takie emocje, że... Normalnie... Nie wiem. Nie napisałam za mało? :(
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni
PS: Może wpadłabyś poczytać?
http://adrianna-ocalic-istnienia.blogspot.com
PS: Mogłabyś mnie informować o następnych rozdziałach? Czytam dosyć sporo blogów i nie wiem kto, kiedy i gdzie doda nowy rozdział, więc jeśli nie będzie to problem informuj mnie!
UsuńJasne :) Na blogu?
UsuńTak, na blogu ;)
UsuńSelene Neomajni
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award (LBA)! Więcej u mnie na blogu! :)
OdpowiedzUsuńhttp://szyszunia-life.blogspot.com/2015/05/liebster-blog-award-lba.html
Pani Rowling nie opisała siódmego roku w Hogwarcie i chyba dobrze zrobiła. Ten zamek nie jest już taki jak wcześniej, stał się twierdzą czarnej magii. Snape jako dyrektor? Śmierciożercy-nauczyciele? Czy może być gorzej? Współczuję nie tylko Ginny, ale wszystkim uczniom.
OdpowiedzUsuńDialogi między Draco, a Rudą to mistrzostwo świata :)
Pożarłam wszystko na raz. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Lekki i wciągający.
OdpowiedzUsuńCo do samej treści, chciałabym jak najszybciej dowiedzieć się jak najwięcej o tej klątwie. Nie zrozumiałam chyba do końca (albo nie zostało dopowiedziane?) skąd się wzięła. To Malfoyowie rzucili ją na Ginny? Z jakiego powodu?
Jak wiadomo jestem bardzo za paringiem Ginny + Draco, także pośpieszny ślub jak najbardziej mi się podoba. Poza tym świetna wymiana zdań pomiędzy nimi, tak trzymaj! :D Nie mogę się doczekać, żeby przeczytać więcej.
Co do ostatniego rozdziału, to przedstawienie Hogwartu pozostawia jakiś taki rodzaj smutku i przejęcia. Niby wiadomo, że w czasie siódmego tomu nie było tam zbyt ciekawie, ale co innego suche informacje, a co innego pokazanie wszystkiego z bliższej perspektywy. Bardzo obrazowo to przedstawiłaś i - znów to powiem, niestety – podoba mi się :D Uwielbiam takie katastroficzne wizje.
Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały. Aha, i ładnie tu u Ciebie :)
Pozdrawiam, Ignise
Na samym początku przeproszę Cię, że nie skomentowałam poprzednich rozdziałów, lecz zwyczajnie nie mam zbyt dużo czasu, dlatego pozwoliłam sobie od razu skomentować rozdział piąty. Uwielbiam docinki małżonków. Z drugiej strony jestem ciekawa dlaczego rzucili na nich tę klątwę, bo wydaje mi się, że powód główny nadal nie został przedstawiony. Cieszę się, że wreszcie jest Hogwart. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie,
http://akfradratposiadaartystycznaduszyczke.blogspot.com/
Hej! Świetnie, że umieściłaś czas akcji w trakcie wyprawy Harry'ego, bo zwykle opowiadania dzieją się po Bitwie o Hogwart, co zaczyna być nudne.
OdpowiedzUsuńSuper też, że Colin jest jednym z ważniejszym bohaterów.
Spodobała mi się postać Natalie :)
Jestem bardzo ciekawa, co dalej :)
Pozdrawiam!
http://czterej-huncwoci-i-ruda.blogspot.com/
Tak bardzo mam ochotę iść czytać dalej, więc wybacz niezbyt rozbudowany komentarz. Ale no... Świetne! No i w zakladce "Azkaban" prosiłam Cię o informowanie mnie o nowych rozdziałach na blogach/emailu. Tej opcji tu nie widzę, więc jeśli Ci wygodniej - możesz to robić na twitterze (@Kasia_Aoi). ;)
OdpowiedzUsuń