[06] Życie toczy się dalej


2 września 1997 r.
            Następnego dnia schodzę do Wielkiej Sali jako jedna z ostatnich. Całą noc miałam problemy ze snem. Wierciłam się, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Dopiero gdy zaczęło świtać, zasnęłam. Śniła mi się Gwendolyn. Była na łące, miała na sobie białą, przypominająca suknię ślubną, sukienkę i wolnym krokiem podążała w stronę przystojnego, czarnowłosego,  niebieskookiego mężczyzny. Eldreda, jej narzeczonego, jak przypuszczam. Płakała. Czy to był jej ślub? Nie daje mi to spokoju.
            Idąc w kierunku stołu Gryffindoru, szukam wzrokiem Malfoya. Zastanawiam się, czy i on tak często śni o Gwen.
            – Ginny! – słyszę głos Natalie, w chwili gdy dostrzegam Ślizgona. Siedzi znudzony, podpierając policzek o swoją dłoń. Jest zbyt daleko, bym mogła dostrzec jakiekolwiek oznaki zmęczenia na jego twarzy.
            Zajmuję miejsce obok Natalie i Seamusa Finnigana, akurat gdy profesor McGonagall podchodzi z naszymi planami lekcji.
            – To jakiś błąd – mówię, kiedy podaje mi mój pergamin. – Nie zapisywałam się na mugoloznawstwo ani rozszerzona obronę przed czarną magią! – unoszę się, z niezadowoleniem, wskazując palcem te przedmioty.
            – Ja tak samo! – woła Natalie, spoglądając to na mnie, to na swój plan.
             – I my – dodaje Seamus, pokazując na Neville’a i siebie. – Pani profesor?
            McGonagall wzdycha.
            – Od tego roku mugoloznawstwo jest obowiązkowym przedmiotem dla wszystkich, a OPCM jest dodatkowym obowiązkowym rozszerzeniem.
            – Ale… – zaczynam, jednak kobieta mi przerywa.
            – Nic nie można z tym zrobić. – Zaciska usta w linię tak mocno, że aż wargi jej bieleją, po czym odchodzi szybko, nim zdążamy powiedzieć coś więcej. Pewnie od rana w kółko odpowiada na te same pytania i skargi.
            – Już sobie wyobrażam te lekcje z tymi śmierciojadami – mówi Neville, uważnie przyglądając się swojemu pergaminowi. Wpatruje się w niego tak mocno, że mam wrażenie, iż zaraz wypali w nim dziurę.
            – Ja też. Założę się, że z obroną i poznawaniem świata mugoli nic to wspólnego nie będzie  miało. – Seamus upija łyk soku dyniowego. – Miejmy tylko nadzieję, że Harry szybko wróci.
            Właśnie. Harry. Ciekawe, gdzie teraz jest i jak długo zajmie mu ta podróż. Gdy teraz o tym myślę, żałuję, że nie ustaliliśmy wcześniej żadnego sposobu na komunikowanie się.
            – Pięć godzin OPCM i trzy godziny mugoloznawstwa, do tego jeszcze trzy pozostałe fakultety i reszta przedmiotów. Nie tak sobie wyobrażałam ten rok – marudzi Natalie.
            Ma rację. Colin i ja wybraliśmy rozszerzone zaklęcia, zielarstwo i eliksiry plus jako dodatkowy przedmiot opiekę nad magicznymi stworzeniami. Gdybym wiedziała, że tak będzie, zamieniłabym zielarstwo z obroną i wzięła je za rok. Przynajmniej miałabym piętnaście godzin fakultetów, nie dwadzieścia jak teraz.
            Kiedy dolewam soku, do Sali wpada zdyszany Colin. Włosy sterczą mu na wszystkie strony, a biała koszula niedbale wystaje ze spodni. Po drodze do naszego stołu popycha kilku uczniów. Cały Colin.
            – Zgubiłeś szczotkę, Creevey? – docina mu Natalie, wskazując palcem na jego fryzurę.
            Colin macha ręką, ignorując ją.
            – Widzieliście już listę przesłuchań? – pyta i siada obok mnie, z trudem łapiąc oddech. Pewnie biegł tu przez całą drogę z wieży.
            – Nie – odpowiadamy wszyscy równocześnie.
            Colin patrzy na mnie i oblizuje usta. Robi to zawsze, kiedy się denerwuje.
            – Ginny… jesteś pierwsza – mówi. – Pierwsza z całej szkoły – dodaje po chwili.

~*~
            Colin nie kłamał. Na samej górze listy dużymi, drukowanymi literami widnieje moje imię i nazwisko z datą szóstego września. Zaraz po mnie są Natalie, Colin, Neville, Seamus i Lavender.
            – Chodzi o Harry’ego i jego misję – mówię do Neville’a, z którym wróciłam do pokoju wspólnego. On zapomniał podręcznika z zaklęć, ja musiałam na własne oczy zobaczyć, czy to prawda. – Zaczynają od tych, którzy mogą wiedzieć, gdzie teraz jest.
            Nie zaskakuje mnie to, że będę pierwsza. W końcu jestem siostrą Rona i przyjaciółką Harry’ego i Hermiony. Spędziłam z nimi ostatnie dni przed ich ucieczką. Czy jest ktoś, kto mógłby wiedzieć więcej niż ja?
            – Jeśli myślą, że cokolwiek im powiemy… – Neville przykłada palec do numeru cztery na liście, obok którego znajduje się jego nazwisko. – Po moim trupie.
– Neville, spokojnie. Nawet gdybyśmy coś wiedzieli, w życiu byśmy im nie powiedzieli. – Kładę dłoń na jego ramieniu i ściskam je delikatnie. Kiedy chłopak odwraca się w moją stronę, puszczam go. – Chodźmy, zaraz dzwonek. Wygląda na to, że mamy razem mugoloznawstwo.

~*~
           
            Po dwóch lekcjach z Alecto Carrow mam serdecznie dosyć. Przez nowe, dyrektorskie zmiany mugoloznawstwo mam z siódmą klasą z Gryffindoru oraz szóstą i siódmą ze Slytherinu. Nie dość, że muszę patrzeć na te oślizgłe gęby, to na dodatek jestem zmuszona znosić widok szpetnej twarzy Alecto. Jakby tego było mało, w tym samym składzie mamy mieć obronę przed czarną magią.
            Stoję na korytarzu z Colinem i Natalie. Mamy przerwę, zaraz zaczynamy eliksiry.
            – Nie żebym kiedykolwiek przepadała za profesor Burbage, ale zaczynam za nią tęsknić. – Fiona Belmont, stojąca nieopodal nas, wyciąga ze swojej torebki nowy podręcznik z mugoloznawstwa. – Mugole – dlaczego są gorsi? – czyta tytuł na okładce.
            – Coś mi podpowiada, że tego przedmiotu nie zaliczę – mówi Colin, wskazując kiwnięciem głowy w kierunku Fiony. – Pierwszego „trolla” dostanę za to wypracowanie – spogląda na wewnętrzną część lewej dłoni, na której zapisał zadanie domowe. – Dlaczego Mugole są gorsi? Wypisz dziesięć powodów i uzasadnij. Merlinie, jak ja nienawidzę tej baby.
            – Jeśli zadała takie zadanie na pierwszej lekcji, to nie chcę wiedzieć, co będzie później – dodaje Natalie.
            – Cała nadzieja w Harrym – szepczę, by tylko oni mnie słyszeli. I mam szczęście, że nie wypowiedziałam tego głośniej. Kiedy kończę zdanie, zza rogu wychodzi trzech śmierciożerców. Idą ramię w ramię, znowu w tych swoich charakterystycznych, czarnych szatach. Rękawy mają podwinięte, dumnie prezentując swoje Mroczne Znaki. Tym razem nie mają na sobie masek. Poznaje ich od razu, są to Rudolf Lestrange, Antonin Dołohow i Lucjusz Malfoy. Ten ostatni rzuca ukradkowe spojrzenie na mnie. Odwracam wzrok. Obrączka na palcu znowu robi się ciężka.
Uczniowie odsuwają się jak najdalej od nich, pod ściany. Słychać pojedyncze piski przerażenia – pierwszoroczniaki z Hufflepuffu czekają obok na lekcję.
            – Miałam nadzieję, że odejdą po rozpoczęciu. – Wzdycha Natalie, gdy mężczyźni znikają. – Wygląda na to, że jednak w najbliższym czasie nigdzie się nie ruszą.
            Natalie ma racje. Śmierciożercy zostają w Hogwarcie. Pytanie tylko, co to oznacza dla nas?

~*~

3 września 1997r.
            Wtorek i środa lecą jak szalone. Lekcje ze starymi nauczycielami są normalne i nudne. Nawet Obrona Przed Czarną Magią wydaje się być w porządku. Amycus Carrow podąża za podręcznikiem i, w przeciwieństwie do swojej siostry, stosuje się do podstawy programowej.
            Przez trzy ostatnie dni spędziłam z Malfoyem trzy godziny – na lekcjach – na cztery i pół umówionych, dlatego kiedy wieczorem schodzę na kolację, trzęsą mi się nogi, jest mi niedobrze i pobolewa mnie głowa. Jest dwudziesta, do umówionego spotkania zostały cztery godziny.
            – Hej, Ginny, wszystko w porządku?! – Colin łapie mnie w ostatniej chwili, ratując od upadku. – Jesteś chora? Nie wyglądasz dobrze. – Chwyta mnie pod ramię.
            – To nic, tylko się poślizgnęłam. – Uśmiecham się pokrzepiająco, chcąc przekonać go, że jest dobrze. I choć po jego oczach widzę, że tego nie kupuje, kiwa potakująco głową. Jestem mu za to wdzięczna, ale zaczynam się zastanawiać, jak długo jeszcze będę w stanie to ciągnąć. Chciałabym umieć go okłamać na tyle dobrze, by mi wierzył.
            Do Wielkiej Sali wchodzimy pod ramię – nie ufam swoim nogom na tyle, by pozwolić Colinowi mnie puścić.
            – Na jutro muszę skończyć to cholerne wypracowanie z mugoloznawstwa, a mam dopiero jeden argument. – Natalie narzeka przy stole, bardziej zajmując się rozmową niż jedzeniem. – Jeszcze tylko dziewięć tych… O, Col, widzę, że znalazłeś szczotkę, a nawet nożyczki. – Patrzy na jego fryzurę z wesołym uśmiechem.
            – Szczotki nie znalazłem, to wszystko zasługa Ginny. – Obejmuje mnie ramieniem i ściska. – Moja najukochańsza przyjaciółka znowu podcięła mi włosy. – Daje mi całusa w policzek, a ja odpycham go ze śmiechem.
            – Nie wygłupiaj się, co chwilę zmieniasz najukochańszą przyjaciółkę w zależności od tego, która z nas ostatnio skróciła ci grzywkę – mówi Natalie, po czym pokazuje mu język.
            – No, może – przytakuje Creevey. – Ale Ginny kocham bardziej, bo robi to częściej! – Porusza brwiami w górę i w dół parę razy pod rząd, wyglądając przy tym jak idiota. Wybucham śmiechem. Nie przeżyłabym bez niego.
            Przyglądam mu się przez chwilę. Jego oczy są błękitne i pogodne. Jest przystojny, seksowny, z tym swoim delikatnym zarostem na twarzy. Zawsze taki radosny.
            – Masz zamiar to jeść? – Z zamyślenia wyrywa mnie Colin szturchający mnie raz po raz palcem w ramię. Zawsze taki nadpobudliwy.
            Kręcę głową. Jest mi tak niedobrze, że nie jestem w stanie nic przełknąć.
            Jeszcze tylko niecałe cztery godziny.

~*~

            Dochodzi wpół do dwunastej. Natalie już dawno śpi, a ja wpatruję się we wskazówki zegara. Mam wrażenie, że czas leci wolniej niż zwykle.
            Nasze dormitorium wydaje mi się obce. W tym roku jesteśmy tylko we dwie. Mary i Alice – obydwie z mugolskich rodzin – nie wróciły do szkoły. Mam nadzieję, że uciekły i są bezpieczne. Widok ich pustych łóżek, i za dnia, i w nocy, sprawia, że robi mi się smutno.
            Nagle po palcu, na którym znajduje się obrączka, zaczyna się rozchodzić ciepło.  Z niemałym przerażeniem ściągam pierścionek. Z jego wewnętrznej strony wydobywa się światło. To słowa, których wcześniej w nim nie było. Przysuwając go bliżej oczu, odczytuję dwa zdania:
O północy. Barnabasz Bzik.
Potem litery znikają.
To pewnie ta komunikacja za pomocą obrączek, o której mówiła Narcyza, myślę, nadal przyglądając się już nieświecącemu pierścionkowi. Jeszcze przez chwilę zastanawiam się, jak zrobić to co Malfoy, po czym, nie potrafiąc nic wymyślić, z powrotem zakładam obrączkę na palec.
Zegar wskazuje za piętnaście północ. Już czas. Po cichu wstaję i wychodzę z pokoju. Z szaleńczo bijącym sercem przemykam przez pusty pokój wspólny, a następnie obok Grubej Damy. Mam szczęście – śpi z butelką po winie pod ręką. Jest pijana i nic jej nie obudzi.
W miejsce spotkania docieram bez trudu – mam do pokonania tylko kilka metrów. Choć do wyznaczonej godziny brakuje kilku minut, Malfoy już na mnie czeka. Siedzi oparty plecami o gobelin Barnabasza Bzika. Pali papierosa, patrząc przed siebie, na ścianę, za którą znajduje się Pokój Życzeń. Obok niego leży różdżka rzucająca światło na korytarz i jego twarz. Wygląda na zmęczonego, wory pod oczami ma większe od moich.
– Weasley. – To chyba powitanie. Jego głos jest tak samo zimny jak zawsze.
– Malfoy.
– Nie sądziłem, że stać cię na zegarek.
            – Przestań pieprzyć, Malfoy. Nie fatygowałam się tutaj po to, żebyśmy sobie ubliżali.
            Machnięciem różdżki Ślizgon sprawia, że papieros znika, puszczając moje słowa mimo uszu. Wie, że mam racje. Wstaje z podłogi z trudem. Zajmuje mu to więcej czasu, niż powinno. Musi być tak samo zmęczony, jak ja.
            – Po co tu jestem?
            – Musimy odebrać klucze do naszego apartamentu, droga żono. – Na jego usta wstępuje złośliwy uśmiech.
            Prycham.
            – Skąd…? – Jak zwykle Malfoy nie szczędzi informacji.
            – Z gabinetu dyrektora – odpowiada, po czym rusza przed siebie. Idę za nim, trzymając się pół metra od niego. Mam nadzieję, że Snape’a nie będzie w jego biurze, jednak są na to małe szanse. Ktoś w końcu musi nas wpuścić do naszego – zestawienie tych słów, nieważne ile razy powtarzane, nadal brzmi okropnie – małżeńskiego dormitorium.
            – Morsmorde. – Sprytne. Zaklęcie jako hasło.
            Gargulec odsuwa się i ukazuje schody prowadzące do gabinetu.
            – Jak przesłałeś do mnie wiadomość? – pytam w połowie drogi.
`           – Wystarczy stuknąć w obrączkę różdżką, myśląc o tym, co chce się przekazać.
            Głupio mi, że na to nie wpadłam.
            Do pokoju wchodzimy bez pukania. Snape siedzi przy swoim biurku biurku Dumbledore’a. Włosy ma jak zawsze tłuste.
            – Pan Malfoy, pani Malfoy. – Gotuje się we mnie. Zrobił to specjalnie!
            Nie poprawiam go. Jestem zbyt zmęczona i chcę jak najszybciej stąd wyjść.
            – Wasze dormitorium znajduje się na czwartym piętrze za posągiem Jednorękiego Czarodzieja. Otworzy się na wasze nazwisko. Trzecie drzwi po prawej. – Spuszcza wzrok na pergaminy leżące przed nim i zaczyna coś pisać. – Uważajcie, trwa patrol.
            Wychodzimy bez pożegnania. Czuję ogromną ulgę.
            Kiedy wracamy na korytarz, z powrotem kierujemy się pod gobelin Barnabasza Bzika. Malfoy sięga do kieszeni, jednak nie wyciąga z niej papierosów, jak przypuszczałam. To duża koperta.
            – Twoja matka prosiła, by ci to przekazać.
            – Co to? – pytam, biorąc ją od niego.
            – Chyba listy. Nie wiem, prawdopodobnie są zaczarowane tak, żebyś tylko ty mogła je otworzyć i przeczytać. Kiedy ja to zrobiłem, zobaczyłem tylko puste pergaminy.
            Patrząc na moje imię napisane pochyłym pismem Molly, czuję złość. Na tyle dużą, że ignoruję to, że Ślizgon próbował zaglądać do mojej własności.
            – Nie chcę ich. – Wyciągam rękę w jego kierunku, chcąc oddać mu kopertę.
            – I co niby mam z tym zrobić? – Krzyżuje ręce na piersiach. – Nie wezmę tego. To twoje. 
            Biorę głęboki wdech, następnie głośno wypuszczam powietrze przez nos. Niech będzie, myślę, cofając dłoń, przecież nie muszę tego czytać.
            – Co ze spotkaniami?
            – Jeśli będziemy mieli godzinę patrolu we wtorki, to jedynie w weekendy będziemy zmuszeni – bardzo wyraźnie kładzie nacisk na ostatnie słowo. – spędzać ze sobą trochę czasu. Zależy od samopoczucia. Będziemy się umawiać przez wiadomości.
            Cicho parskam śmiechem. „Będziemy się umawiać”.
            Zanim Ślizgon zdąża to skomentować, zza rogu dochodzą  nas dźwięki kroków. Bez chwili zastanowienia Malfoy łapie mnie za rękaw szaty i ciągnie za posąg jakiejś sławnej czarownicy. Kucamy za nim, tak blisko siebie, że niemal stykamy się ramionami. Słyszę jego przyspieszony oddech i czuję zapach papierosów wymieszany z perfumami.
            Na szczęście osoby na korytarzu się śpieszą i szybko nas wymijają, a my możemy wyjść z ukrycia. Jestem tak osłabiona, że nie wiem, czy wytrzymałabym tam dłużej niż dwie minuty.
            – Odprowadzę cię.
            Otwieram usta, żeby zaprotestować, ale Malfoy ucisza mnie, odzywając się pierwszy.
            – Nie chcesz na nich wpaść sama. Wierz mi.
            Wierzę.
            Kiedy stajemy pod wejściem do pokoju wspólnego Gryffindoru, Ślizgon po raz kolejny mnie zaskakuje.
            – Powinnaś je przeczytać.
            – Co?
            – Listy od matki. – Ruchem głowy wskazuje na kopertę w mojej prawej dłoni.
            Patrzę na niego z zaskoczeniem wypisanym na twarzy.
            – Dobrze, przeczytam jeden – kiedyś – tylko po co?
            – Bo życie toczy się dalej.
            Nie spodziewałam się tego po nim. To takie… ludzkie.
            Może Malfoy jednak jest człowiekiem? 

Rozdział miał być wczoraj, ale nie miałam czasu przejrzeć go i nanieśc poprawki od bety. ;c Następny raczej nie pojawi się w terminie (06/06), gdyż mam dopiero jakieś 10%.
Chyba stworzę podstronę, w której opiszę wprowadzone zmiany, bo zaraz wszyscy się pogubimy. :D

22 komentarze:

  1. YAY! Kocham twój styl pisania i pomysł na fabułe i naprawdę nie wiem jak wytrzymam do następnego rozdziału. Kocham, Arissa <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam skomentować już dawno, ale no. Jestem w ciemnym dole ze wszystkich hihi. Poprzedni postaram się skomentować, ale kurde, nie obiecuję. Anyway, ten rozdział jest taki… nie wiem, jak to nazwać, przejściowy? Było coś, tj. jakieś rozpoczęcie roku szkolnego, rozeznanie się we wszystkim etc., a teraz jest przejście. Jak to ładnie powiedział Draco: „Bo życie toczy się dalej.” I właśnie tak jest! Trochę mi chyba brakowało takich typowych przemyśleń Ginny, miałam wrażenie, jakby ze wszystkim biegła gdzieś, nie wiadomo gdzie. Draco zaś w moim mniemaniu wyszedł dobrze, choć ubolewam, że było go wyjątkowo mniej. Mocno ciekawi mnie ten ich wspólny kącik, w którym będą nadrabiać braki w swoich organizmach i, mam taką nadzieję, relacjach.
    Uwielbiam motyw palenia w literaturze, dlatego szczerze cieszę się, że Malfoy sobie popala. To dodaje mu takiej trochę desperacji, niepewności, może nawet strachu? Żyje między młotem a kowadłem, umrze z pwodu klątwy, umrze z powodu śmierciożerców, umrze z powodu ojca, umrze z powodu Voldemorta. Jestem pod ogromnym wrażeniem twojej wizji i kreacji tego bohatera.
    Wracając do Ginny, nigdy nie lubiłam tej bohaterki, nawet nie potrafię powiedzieć czemu. W książkach, rzecz jasna. Twój fick jest drugim z kolei, w którym postać panny Weasley chwyciła mnie za serce i czuję ją bardziej, niż Ginny wykreowaną przez Jo.
    Co do samego rozdziału, z chęcią przeczytałabym jakąś lekcję prowadzoną przez Carrowów. Mam maluśką słabość do tego nazwiska (XD). Boję się (a nie powinnam!, bo piszesz świetnie przecież), że polecisz do przodu, a nie pokażesz tego, jak drastycznie zmieniło się życie w Hogwarcie, jak wiele zmian przeszli, co czuli uczniowie etc. Chciałabym móc dzielić z nimi ten ból, strach, niemoc, może nawet rozczarowanie? Ech, liczę na ciebie, bejb.
    I tyle. Komentarz chyba dość długi, no ale takie lubię. Pewnie dlatego tyle czasu zajmuje mi ich pisanie, haha. Nic, weny, kochana, pisz szybciutko kolejny rozdział. Love!

    Clementia.
    xx

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,A życie toczy się dalej" - tak, Malfoy ma rację. Muszą żyć dalej, muszą sobie radzić, muszą razem przetrwać. Ale czy to takie proste?
    Snape jest trochę bezczelny, ale ma rację. Bo Ginny nie jest już Weasley. Ona jest teraz Malfoy. Ciekawe ile zajmie jej przyzwyczajenie się do tego nazwiska. Tego, którego nienawidziła, podobnie jak osoby, która je nosi.
    A ogółem to rozdział świetny. Przyjemnie się czyta i ma się ochotę na więcej! Tak więc pozdrawiam i z niecierpliwościa czekam na kolejne rozdziały i dalszy rozkwit akcji ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Witam!
      Jak by tu zacząć... Kiedy czytałam ten rozdział było mi strasznie smutno, ponieważ Hogwart opanowany przez Śmierciożerców nie jest taki sam jak kiedyś. No po prostu serducho zaczęło mi pękać!
      Kiedy nasza Złota Czwórka zrobi bunt? O ile w ogóle go zrobi.
      Ludzki Malfoy... Co raz bliżej Drinny! I te listy od Molly... Nie wiem czy chciałabym je przeczytać na miejscu Rudej. Byłoby to dosyć bolesne jednak trzeba to kiedyś zrobić.
      Nie wiem czemu, ale obawiam się zbliżenia Ginny/Draco. Po prostu czuję, że... Nie wiem co czuję! Jednocześnie się tego obawiam i się obawiam. Chyba jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego parringu.
      Wybacz za taki krótki komentarz, ale jestem zdołowana po ćwiczeniach strażackich i tak jakoś wyszło :/
      Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
      Selene Neomajni

      Usuń
  5. Reżim, jaki wprowadzają śmierciożercy, wydaje mi się upiorny. Te obowiązkowe lekcje, eseje... I jeszcze przesłuchania. Dobrze, że Ginny nie wie zbyt wiele i nie może zdradzić, gdzie jest Harry. Cieszę się również, że dziewczyna ma przyjaciół, którzy ją wspierają. Urzeka mnie Twój Neville ^^
    No i końcowa rozmowa z Malfoyem też wyszła świetnie, dialog między nimi był pełen napięcia. Chłopak pokazał, że ma też ludzką stronę. Może ci dwoje jednak jakoś się dogadają :P
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Natykałam się na Twojego bloga nie raz, ale ciągle byłam zabiegana i zarobiona, więc przekładałam zabranie się za niego. A to publikowałaś posty na fejsbukowych grupach, a to zostawiłaś komentarz w moim spamowniku. Aż w końcu znalazłam wolną godzinkę i nadrobiłam.
    Zakochałam się w tej historii! Pomysł sam w sobie jest świetny, a wykonanie jeszcze lepsze. Nie chcę się rozpisywać, ale tak czy siak, uwielbiam Twojego Dracona, chociaż zazwyczaj działa mi na nerwy, tak tutaj jestem miło zaskoczona. Postacie są mega żywe (i prawdziwe), wątki zachowane. Trochę szkoda mi Collina, zdążyłam go polubić, a niedługo trzeba będzie się z nim pożegnać przez Śmierciożerców i te całe przesłuchania :c
    Dodam jeszcze, że Malfoy taki ludzki. Aż dziw :D
    Pozdrawiam Cię serdecznie, dodaję do obserwowanych i zapraszam do siebie!
    Atelier {stop-dreaming-hp.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj.
    OPCM - wydaje mi się słusznym obowiązkowym przedmiotem, więc nie rozumiem dlaczego tak bardzo się burzą. Natomiast co do przesłuchania - trzymam kciuki za Ginny. Ponadto jestem zaskoczona zachowaniem Draco - może faktycznie jest człowiekiem? :)
    Tak jak jasności, czytam opowiadania tych osób, które również znajdują czas na moje opowiadanie. Mam nadzieję, że znajdziesz czas.
    Pozdrawiam,
    http://akfradratposiadaartystycznaduszyczke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana do LBA więcej dowiesz się tu
    http://psychopaticgirlslikeblood.blogspot.com/p/1.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj!
    Pod którymś rozdziałem mówiłam, że skomentuje wszystko, no to mi nie wyszło, bo za bardzo mnie wciągnęło opko i po prostu chciałam wszystko przeczytać jak najszybciej.
    Więc dlatego komentuje ten post. Historia jest taka niecodzienna. Motyw z wymuszonym małżeństwem jest co prawda powszechnie stosowany, ale ten sposób, ta klątwa nie jest powszechna. Ogólnie to jestem ostrożna jeśli chodzi o pairingi z Draco, bo naprawde łatwo tutaj o klapę. U Ciebie tak nie jest, Malfoy nie traci charakteru, ciągle jest podłym sukinsynem, ironicznym Ślizgonem, którego to cechy zgrabnie przedstawiasz, wiec plusujesz w tym momencie, ale jednak sa sygnały o tym, że to wciąż człowiek, a nie robot.
    Jak już mówiłam, bardzo zgrzyta mi ten czas. Raz taki, raz taki. To bardzo przeszkadza, no może nie tyle przeszkadza, co mąci i wprowadza chaos. Moim zdaniem powinnas się trzymać teraźniejszego, chociaż powiem, że jest on o wiele trudniejszy w pisaniu niż przeszły. Więc zdecyduj się na jeden.
    Uwielbiam twoją Ginny, jak książkowej nie lubię, a filmowej nienawidzę, tak twoja jest wspaniała i nie da się jej nie lubić. To mi bardzo przypomina Wiarę. Czytałaś może? Jeśli nie to polecam (niby drarry, ale bardzo, bardzo lekkie, bo co jest raptem kilka pocałunków? I Ginny to taka dziewczyna z jajami). Bardzo podoba mi się motyw z papierosami, ja sama planuje to wprowadzić w jednym opowiadaniu, więc jestem jak najbardziej na tak.
    Ślub wyszedł dość niecodziennie, to trzeba przyznać. Obydwoje w spodniach, koszulkach. Cóż, ślub po nowoczesnemu bym rzekła. Haha.
    Nadal nie potrafię się pogodzić z tym, co zrobili Weasleyowie. Naprawdę. Ciągle mam w głowie te słwoa Ginny, które zapadły mi w pamięć, ta sytuacja, co przysłali jej ubrania. Ta, dzięki, mamo.
    Zwykłe słowa, ale jak dla mnie to mówiąc to, jej uczucia… to wszystko można czuć, chociaz nie było to opisane. Nie wierzę no, tyle refleksji. Skłaniasz do przemyśleć, bardzo mi to odpowiada.
    Pilnuj tylko tego czasu.
    Ach, no i czekam na te lekcje, bo jejku. Chciałabym zobaczyć, jak to przedstawisz. I te listy, czekam, aż je otworzy.
    Em, czy Colin to TYLKO przyjaciel? Wiem, że jest napisane, że tak, bo przecież każdy wie, że Ginny to Wybrańca kocha i wgl, ale tak jakoś wydaje mi się, że on to może cos więcej. Chociaż wolałabym nie, bo przyjaźń, jaką tu przedstawiasz jest wspaniała.
    Kończę komentarz. Wyczekuję kolejnego rozdziału.
    Kocham angsty, a to jedno z moich ulubionych.
    Dodaję do polecanych.
    Pozdrawiam ciepło,
    Euforia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział :)
    Listy bardzo mnie zaciekawiły, będzie ujawniona ich treść?
    Fajnie opisałaś nowe przedmioty, ciekawe co dalej?
    http://czterej-huncwoci-i-ruda.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej świetny blog ;) Kiedy pojawi się nowy rozdział?
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej, hej, gdzie ten rozdział? Tylko mi się tutaj nie wyłamuj! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj! :D Pojawiłam się tu parę godzin temu i przeczytałam wszystkie rozdziały, a teraz mimo że oczy same mi się zamykają bardzo chciałabym przeczytać ciąg dalszy! I co? I nie ma! :c Mam nadzieję, że już niedługo napiszesz kolejny rozdział! ;* Apropo historii to jest na prawdę niesamowita i intrygująca! Nie jest oklepana, pomysł świeży, oryginalny... żyć nie umierać! Do tego masz niemały talent! Całość czyta się szybko, łatwo i przyjemni! :D Twoje opisy nie przynudzają, za to potrafią człowieka wprowadzić w nastrój danej sytuacji, a dialogi są bardzo naturalne. ;) Zauważyłam, że już od ponad 2 miesięcy nie dodałaś rozdziału i trochę mnie to martwi... :( Mam nadzieję, iż niebawem wrócić tu z wspaniałym kolejnym rozdziałem? <3

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej :)

    Dopiero trafiłam na Twojego bloga i od razu połknęłam wszystkie rozdziały. To pierwsze Drinny jakie miałam okazję czytać.Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.

    Palący Malfoy. Opisujesz go tak dokładnie. Bardzo bardzo podoba mi się ten motyw. Jest to kolejna nowa rzecz - przynajmniej ja się z tym nie spotkałam.

    Fabułą i stylem pisania oczarowałaś mnie niesamowicie. Nie mogę się wprost doczekać kolejnego rozdziału. Gdybym mogła Cię poprosić o informację, kiedy się pojawi - będę niezmiernie zobowiązana ;) Może być pod moją najnowszą notką.

    Jednocześnie zapraszam do czytania i komentowania mojego bloga o Huncwotach ;)

    liljam.blog.pl

    Buziaczki :*
    Yennefer

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej, cześć. Zastanawiam się czemu nie dajesz znaku życia. Powiedź proszę, że jeszcze wrócisz...

    OdpowiedzUsuń
  17. Cześć. Jestem z twoim blogiem od początku i jestem smutna dlatego, ze jeszcze nie rozdziału 7. Polubiłam twój blog bo jest inny niż te wszystkie, od samego początku mnie wciągnął i czekam czekam czekam i nic rozdziału nie ma.
    Wiem pisanie bloga to nie jest łatwa sprawa bo sama kilka blogów prowadziłam, wiem, ze to odpowiedzialność za to co tworzysz, ale myślę że jest warto pisać dla ludzi czytających ten blog. Widać że ludziom podoba się twoja praca i na pewno wielu chciałoby pisać tak jak ty i być tak kreatywnym sama chciałbym być taka, naprawdę. Takze myślę, że powinnaś wrócić na bloga i dalej zajmować się tym co sprawia Ci przyjemność, ale jak nie chcesz to przynajmniej daj nam jakiś znak. PROSZĘ :) Pomyśl co dalej z tym blogiem czekam na twoją decyzję.:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zostałaś nominowana do LBA! Szczegóły u mnie rozdzielonetrio.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy nowy rozdział???

    OdpowiedzUsuń
  20. O matulu, Draco jakoś tak złagodniał. O:

    OdpowiedzUsuń