29 sierpnia 1997r.
Po
moim napadzie szału resztę nocy spędziłam na podłodze. Dopiero po jedenastej
obudziła mnie pani Malfoy. Przyniosła mi ubrania na zmianę i eliksir, każąc się
szybko zebrać. Kiedy już się ubrałam w ciemnoszarą szatę, wypiłam napój o
czerwonej barwie i ohydnym, metalicznym smaku. Zdecydowanie był to jeden z
gorszych napoi w moim życiu, jednak już kilka sekund po tym, jak jego straszny
posmak minął, poczułam się lepiej.
Chwilę
później rozległo się pukanie do drzwi i do pokoju weszła Narcyza. Wyglądała na
nieco zaniepokojoną. Po naszej ostatniej rozmowie, zdążyłam już zauważyć, że
kiedy coś ją trapiło, pogłębiały się jej kurze łapki wokół oczu, a żyła na
czole stawała się widoczna.
–
Musimy cię przenieść – powiedziała. – Nie ma czasu na pytania. Podaj mi rękę.
Od
razu domyśliłam się z jakiego powodu nie mogłam dłużej zostać w Malfoy Manor, a
dzisiaj wiem, że moje przypuszczenia były słuszne. Remus Lupin na początku
tamtych wakacji wspominał, że dom Malfoyów prawdopodobnie był miejscem spotkań
śmierciożerców oraz Voldemorta. Nikt mu wtedy nie wierzył, ale miał rację.
Bez
chwili zawahania złapałam Narcyzę za wyciągniętą dłoń, by chwilę później poczuć
mocne szarpnięcie w okolicy pępka.
Teleportowałyśmy
się przed drzwiami średniego domu. Nie miałam czasu im się dobrze przyjrzeć, bo
Narcyza otworzyła je szybko i brutalnie wepchnęła mnie do środka. Potem
pociągnęła mnie za sobą korytarzem i zatrzymała się dopiero przed ostatnimi
drzwiami na prawo.
–
Wrócę za pół godziny, poczekaj na mnie w jadalni za tymi drzwiami. – Palcem
wskazującym pokazała na wejście za moimi plecami.
–
Ale... – Narcyza nie słuchała mnie, szybko obróciła się i zniknęła z trzaskiem.
Wzruszyłam ramionami i bez chwili zawahania weszłam do pokoju. Od razu tego
pożałowałam, jak i tego, że posłuchałam tej podstępnej kobiety. W
pomieszczeniu, na samym końcu podłużnego, z miejscem dla dwunastu osób, stołu,
na krześle pana domu, siedział nie kto inny jak Draco Malfoy, paląc papierosa. Był zdenerwowany; ręce mu się
trzęsły, a dolna warga drżała niebezpiecznie, jakby zaraz miał się rozpłakać.
Patrzył prosto na mnie z nieodgadniętym błyskiem w oku.
–
Weasley. – Głos miał tak chłodny, że aż dreszcz przeszedł mi po plecach. – A
może powinienem powiedzieć... Malfoy? – Był arogancki jak zwykle. Nawet wtedy
potrafił stroić sobie żarty.
– Widzę, że nawet gdy umierasz, twój głupi humor cię nie
opuszcza. – Podeszłam do krzesła stojącego naprzeciwko Malfoya i usiadłam na
nim. Stamtąd widziałam, że klątwa i na Malfoyu zostawiła swój ślad. Jego blada
cera była jeszcze jaśniejsza niż zwykle, a szare, zimne oczy opuchnięte i
przekrwione.
– Gdzie jesteśmy? – spytałam, kiedy Malfoy zgasił papierosa w
popielniczce stojącej przed nim.
– To, Weasley, jest nasz dom – odpowiedział, uśmiechając się w
ten swój wredny, malfoyowaty sposób. Radość, jaką sprawiało mu to całe
dogadywanie, miał wypisaną na twarzy. – Twój i mój. Pewnie różni się trochę od
tej nory, w której wcześniej mieszkałaś, co? Jak ona się nazywała? A no tak,
Nora.
Uniosłam brwi. Chciałam wiedzieć, co znaczy „nasz dom”, ale nie spytałam
go, wątpiąc w to, że udzieliłby mi jakiejś mądrej odpowiedzi.
– Co tam u ciebie? Nadal zabijasz niewinnych ludzi? –
odgryzłam się. Jeśli w jakikolwiek sposób go to uraziło, nie okazał tego.
Siedział niewzruszony, żaden mięsień mu nie drgnął.
– Dobre, punkt dla ciebie, Ruda – Puścił do mnie oczko niczym casanova.
– A ty jak, nadal gonisz za Bliznowatym?
Gdyby nie dzieliły nas wtedy dobre trzy metry, kopnęłabym go w
piszczel. Już otwierałam usta, by powiedzieć, co myślę o tych jego zaczesanych
na żel blond kudłach, kiedy do jadalni weszła Narcyza. Szybkim ruchem różdżki
otworzyła okno w pomieszczeniu, a potem usiadła na krześle po mojej lewej
stronie.
–
Mal... Draco powiedział, że jesteśmy w naszym domu… - Był to pierwszy raz w
moim życiu, kiedy wypowiedziałam jego imię. Brzmiało tak dziwnie i
nienaturalnie w moich ustach, że aż paliło.
–
Tak – odpowiedziała. – To prezent ślubny od nas.
Skrzywiłam
się. Nawet nie wiedziałam, że na wymuszone pod groźbą śmierci śluby, kupuje się
prezenty ślubne.
– Czy Draco opowiedział ci w tym czasie coś więcej o klątwie?
Zmarszczyłam brwi. Jasne, wszystko mi powiedział.
– Nie.
Narcyza powiedziała coś pod nosem, po czym pomasowała skronie.
Chyba zastanawiała się, od czego zacząć.
– Jutro o dziesiątej rano przyprowadzę urzędnika, by połączył
wasze dusze, jednak papiery o tym ślubie nie trafią do Ministerstwa. Nikt
nigdy nie znajdzie informacji na ten temat – mówiła powoli, patrząc mi prosto w
oczy. – Czarny Pan nie wie i nie może dowiedzieć się o tym małżeństwie, inaczej
nigdy nie będziecie mogli się rozwieść.
– Rozwieść? – powtórzyłam po niej i wcale nie kryłam nadziei w
głosie. Do tamtej pory myślałam, że już na zawsze będę musiała żyć z tym
potworem. Serce mi przyspieszyło z
radości.
– Chyba nie liczyłaś na to, że już na zawsze będę z tobą dzielił
łoże, co?
– Och, zamknij się, Malfoy. – Przewracam oczami. – Na samą myśl
o twojej osobie i łożu robi mi się niedobrze.
Narcyza odchrząknęła.
– Tak, po jakimś czasie będziecie mogli się rozwieść. Jeśli
wszystko dobrze pójdzie, to za rok o tej porze to wszystko będzie za nami. Ale
nikomu nie możesz powiedzieć o tym małżeństwie, rozumiesz?
– Tak. – Nie wiem po co pytała, to nie tak, że paliłam się do
opowiadania wszystkim o tym, jak zostałam zmuszona do tego układu, nie?
– Dobrze. Przez cały czas musicie nosić obrączki, ale po
włożeniu na palec będą one niewidoczne. Jeśli będziecie musieli się ze sobą
skontaktować, wystarczy, że ściągniecie je
i stukniecie różdżką, myśląc o tym, co chcecie przekazać drugiemu. – Narcyza ucichła na chwilę i zerkała to na mnie, to na swojego syna. – Jako że klątwa
wymaga od was spędzania ze sobą czasu, po przyjeździe do Hogwartu dostaniecie dormitorium
małżeńskie, ale nadal będziecie mieli swoje pokoje. Severus wam wszystko
pokaże.
Co? Jakiego kontaktu? I Snape? Dormitorium małżeńskie? I co niby
mamy tam robić? Czytałam kiedyś w Historii Hogwartu, że gdzieś
w zamku znajdują się takie pokoje. W końcu niecałe sto lat temu jeszcze
zawierano małżeństwa w wieku szkolnym. Tylko nie przypuszczałam, że my takie
dostaniemy.
Próbowałam znaleźć na twarzy Malfoya coś, co pokazałoby, że jest
równie zaskoczony jak ja, ale nie udało mi się to. Musiał o tym wiedzieć.
– Spędzać ze sobą czas? – spytałam, zaskoczona.
– Musicie przebywać blisko siebie godzinę dziennie, żebyście
zbytnio nie odczuwali skutków klątwy.
Wypuściłam głośno powietrze przez usta. Może jeszcze mieliśmy trzymać się za ręce?
To tylko rok, uspokajałam się w myślach, tylko rok, jeśli
wszystko dobrze pójdzie...
To wszystko wydawało się tak
proste, że aż podejrzane, ale nie kwestionowałam tego. Teraz wiem, że i tak nie
uzyskałabym żadnych odpowiedzi, Malfoyowie chcieli i dbali o to, bym nigdy nie
dowiedziała się prawdy. Ale jednak udało mi się.
– Muszę wracać do domu. Wrócę jutro razem z urzędnikiem. –
Narcyza spojrzała na zegar wiszący na ścianie, odsunęła krzesło i wstała
od stołu. – Draco pokaże ci twój pokój. Jest tam już twój kufer, twoja
mama przysłała go wczoraj.
Ta, dzięki, mamo.
Kiedy Narcyzy już nie było w pokoju, Malfoy wyciągnął z kieszeni
spodni paczkę papierosów – tych samych czarodziejskich szlug, jakich kiedyś
próbowali moi bracia - i wysunął jednego.
– Ekhem. Malfoy, mój pokój, pamiętasz?
– Nie wolisz poczekać do nocy poślubnej? – Podniósł się z
krzesła i niespiesznym krokiem ruszył w kierunku drzwi, mijając mnie i
odwracając wzrok.
Dupek. Na dodatek obleśny.
Naprzeciwko jadalni były schody. Ładne, drewniane i bez
półpiętra. Prowadziły prosto na piętro. Na górze skręciliśmy w lewo i
zatrzymaliśmy się przy pierwszej parze drzwi po prawej.
– To jest twój pokój, a mój jest tu. – Malfoy wskazał na drzwi
znajdujące się za moimi plecami, te naprzeciwko moich. – Więc jakbyś poczuła
się samotna w nocy, to wiedz, gdzie nie wchodzić.
- Wierz mi, że są to ostatnie drzwi
na mojej liście drzwi, do których bym zapukała. - Nie patrząc na niego, nacisnęłam na klamkę i weszłam do mojej
sypialni. Nim zdążył coś jeszcze wypuścić z tych swoich parszywych ust,
zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Nareszcie byłam sama.
Ściany pokoju były w przepięknym kolorze piaskowego brązu. Było
tam łóżko z kolumienkami i baldachimem, dwie szafki nocne, duża szafa i
stolik z dwoma krzesłami. Podobało mi się to wnętrze.
Na środku pomieszczenia, na ciemnobrązowych panelach stał mój
kufer. Uklękłam obok i otworzyłam go w poszukiwaniu rzeczy, które mogłyby mi
się przydać przez najbliższe trzy dni. Przełożyłam je na wierzch, stwierdzając,
że nie ma sensu ich wypakowywać.
Kiedy się podniosłam, mój wzrok padł na Klątwę Obłąkanej
Gwendolyn leżącą na stole; Narcyza
Malfoy musiała ją tam zostawić. Podchodzę do stołu i głaszczę książkę po
grzbiecie, zastanawiając się, czy naprawdę chcę to czytać, jednak niemal od razu dochodzę do wniosku, że lepiej,
żebym dowiedziała się wszystkiego przed ślubem, a nie po. Wolałam być
przygotowana.
OBJAWY:
Bóle głowy, mięśni, stawów, osłabienie, omdlenia, krwotoki z nosa
i oczu, pogorszenie i utraty wzroku, koszmary, wymioty, utrata apetytu i smaku, depresja,
niedokrwistość.
Aby je załagodzić, można sporządzić eliksir wzmacniający z
dodatkiem krwi narzeczonego. Można go podać maksymalnie trzy razy przed ślubem.
Przełknęłam ślinę z niesmakiem. Już wiedziałam, skąd ten
metaliczny smak eliksiru, który podała mi Narcyza. Chcąc zignorować
obrzydzenie, które odczuwałam na samą myśl o tym, że dwa razy wypiłam krew
Malfoya, przewróciłam kartkę.
Po ślubie młoda para powinna spędzać ze sobą dużo czasu. Im
więcej, tym szybciej ustąpią objawy klątwy i tym słabsze będą. Jeśli nie będzie
przebywać dostatecznie blisko siebie, złe samopoczucie powróci. Najlepszym
sposobem na poprawę zdrowia, jest dotyk.
Zamknęłam książkę i odeszłam od stołu. Prędzej bym umarła niż
dotknęła Malfoya.
~*~
30 sierpnia 1997r.
Źle spałam w nocy. Leżałam na plecach bez ruchu. Eliksir musiał
przestać działać, bo strasznie mnie mdliło. Zwymiotowałam trzy razy, z czego
raz nawet na korytarzu, bo nie mogłam znaleźć łazienki.
Około czwartej nad ranem zasnęłam. Śniła mi się Gwendolyn. Wyglądała
inaczej niż zwykle. Miała krótsze włosy, a rysy twarzy bardziej wyostrzone. Już
nie nosiła białej sukienki, jej ubranie bardziej przypominało moje czasy niż
jej. Miała na sobie spodnie i zwykłą, szarą bluzkę. Był środek nocy, a ona
pochylała się nad kimś śpiącym w łóżku. To była moja pierwsza doba w tym domu, więc
dopiero po chwili poznałam pokój, w którym się znajdowałyśmy. To był mój pokój.
Gwendolyn stała nade mną.
Obudziłam się, przerażona.
I mogłabym przysiąc, że kątem oka widziałam znikającą Śnieżkę.
po pierwszej rozmowie Malfoy'a i Ginny widzę, że na początku nie będzie zbyt kolorowo, zapowiada się ciekawie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to zakończenie, aż ciarki przechodzą :D
OdpowiedzUsuńPoza tym pierwsze spotkanie Malfoya i Ginny przebiegło w napiętej atmosferze. Widać, że żadne z nich nie cieszy się perspektywą małżeństwa.
W sumie ciekawa uwaga z tymi dormitoriami małżeńskimi. Brzmi to nieco irracjonalnie, ale w końcu w dawnych czasach małżeństwa zawierano w wieku szkolnym, więc... rozsądnie to wyjaśniłaś :)
To prawdopodobnie najlepsze, najciekawsze i najbardziej intrygujące, co czytałam w życiu, wliczając w to setki ff i tysiące książek.
OdpowiedzUsuńA.
Ps. Ostatnie zdanie wywołuje dreszcze. Naprawdę.
Po przeczytaniu tych kilku rozdziałów i prologu mogę wykrztusić tylko jedno: "Wow.."
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę genialne! Jeszcze nigdy żaden z fanficków mnie tak nie wciągnął. Pomysł z klątwą - genialny.
Ta historia ogromnie mnie zaintrygowała i z niecierpliwością czekam na jej kolejne rozdziały. Od teraz jestem Twoją wierną czytelniczką. Kurczę, aż nie mogę się doczekać dalszych części. Ciekawa jestem, jak przebiegnie to ich małżeństwo i dlaczego w prologu Ginny opowiadała to wszystko Hermionie... Mam kilka podejrzeń, ale zamiast je zdradzać, wolę poczekać, aż Ty nam wszystko wyjaśnisz ;) uwielbiam blogi, które trzymają w napięciu, intrygują i ciekawia, a Twój z całą pewnością taki jest.
A te sny... aż mnie ciary przechodziły.
Pozdrawiam i przesyłam ogromne pokłady weny ;)
/Annabeth
Hejka :) Rozdział cudny :* Podoba mi się Twój pomysł.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.
Rogaczka.
P.S. Nominowałam Cię do LBA- http://rogacz-i-lania.blogspot.com/p/lba.html :)
Wielka szkoda, że zawieszasz bloga, bo ja nadal czekam na kolejne rozdziały :( No ale mam nadzieję, że po maturach wrócisz, a tymczasem życzę powodzenia na maturce! :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D